Niewielka wysepka, ale za to jaka słynna? Nie ma niestety tu portu dla takich statków jak te poniżej i podróżujący są dowożeni mniejszymi jednostkami z miejsca cumowań tych kolosów. Pewnie co rano jest podobnie. Do krateru ok. 8.00 podpływa kilka takich kolubryn i wszyscy chcieli by natychmiast znaleźć się na lądzie. Cała wyspa to wulkan, który ma rozerwany krater i morze wdarłszy się do środka pozwala na dopłynięcie pod samo miasteczko.
Z nad brzegu do miasteczka trzeba się dostać po stromym zboczu krateru. Można pieszo, kolejką lub na grzbiecie - osiołka, muła czy konia. Amatorzy wierzchowców maja okazję niezwykłej przejażdżki po stromej, krętej i wąskiej ścieżce. Często jest to pierwszy kontakt z tego typu pojazdem, zatem pośród krzyków i śmiechów, można zdobyć wzgórze. Tempo - piechoty, pod warunkiem, że nie ugrzęźnie się za przydrożnym słupem, lub też biedny osiołek nie straci sił i ducha pod dwoma grubasami. Moim zdanie cała ta eskapada to jedna z największych tutejszych atrakcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz